Studiując iberystykę na poczatku chcialem jechac do Hiszpanii żeby poczuć się jak prawdziwy Don Quijote de la Mancha ;) ale też przezyc ciekawa przygode w kraju gdzie życie zaczyna się po 21.00 a kończy nad ranem.
Udało mi się na 1 semestr wyjechać do Madrytu. Szalone miasto i czas. Zdecydowanie pomogła znajomość języka hiszpańskiego w odnalezieniu się także w poza studenckiej rzeczywistości. Udało się zwiedzić kraj, poznać Basków, Katalończyków i Andaluzyjczyków oraz wielu obcokrajowców jak ja na wymianie. Do tej pory ten kraj kojarzy mi sie z jedna wielka impreza, gdzie odsypia sie w dzien to co działo się w nocy.
Po Hiszpanii kolejna ciekawa opcja okazała się Portugalia i Coimbra. Jakim zaskoczeniem było że portugalski styl życia niewiele ma wspólnego z hiszpańskim…
Moze nie wstaja bladym switem i z pewnością nigdzie sie nie spiesza, to jednak nocą życie zamiera.
Jedyne miejsca żyjące nocą to knajpki i ulice pełne studentów. Fado z Coimbry nie przypominało smętnego fado z Lizbony, a słynna festa studencka Queima das Fitas (nasze Juvenalia) okazała się warta tego wyjazdu. Zawsze myslalem ze moje klimaty to hiszpańskie “hasta mañana” a nie portugalskie “ate logo”. Po powrocie z Coimbry jednak postanowiłem przyjrzeć się bliżej kulturze i językowi tego kraju. Mysle, ze nie raz jeszcze tam powrócę.
Andrzej Jasieniecki